Jak zawsze mam wątpliwości od czego tu zacząć pisanie. Wybaczcie moje ciężkie pióro... (klawiaturę oczywiście mam na myśli). Może jeszcze się wprawię, na co mam nadzieję. Poza tym ja nie jestem, jakoś specjalnie, uzdolniona w czymkolwiek, więc i w piśmie nie jestem.
Zmiana tematu. Dość dyrdymałów.
Próbuję sobie przypomnieć, co ja też, dokładnie, robiłam przez ostatnie dni, i co też się u mnie działo.
U nas wiosna już jakby się pojawiła. W dzień było całkiem cieplutko.
Z mężem i synem wyszliśmy na spacerek, było tak przyjemnie, słonecznie. Tylko nogi mnie po spacerze bolały (a przeszliśmy zaledwie 2 km - licząc w tę i z powrotem).
W połowie powrotnej drogi zrobiliśmy postój na kupno słodkości (to na "wzmocnienie" - wafle).
Z mężem i synem wyszliśmy na spacerek, było tak przyjemnie, słonecznie. Tylko nogi mnie po spacerze bolały (a przeszliśmy zaledwie 2 km - licząc w tę i z powrotem).
W połowie powrotnej drogi zrobiliśmy postój na kupno słodkości (to na "wzmocnienie" - wafle).
Przez cały spacer bacznie obserwowaliśmy otoczenie. Nie widać jeszcze roślinnych objawów zbliżającej się wiosny, ale powietrze złagodniało, i to cudne słonko :)
na tym stawie widać jeszcze cienką warstewkę lodu |