Choć w tym roku nasze urodziny już były, a do następnych dużo czasu, to nic nie stoi na przeszkodzie, by o urodzinach poczytać. Tym bardziej, że chodzi tutaj o urodzinowe przyjęcie samego Alberta Albertsona(!) ;)
Albert skończył 6 lat. Z tej okazji w sobotę ma się odbyć przyjęcie urodzinowe.
Ową imprezę postanowiła zorganizować ciocia Fela, która na pewien czas przyjechała do krewniaków, by pomóc w jej przygotowaniach.
Ciocia proponuje nieograniczoną ilość gości. Czy taka propozycja przypadnie wszystkim do gustu?
Co na to Albert? On jednak woli zaprosić swoich najbliższych przyjaciół. Ciocia postanawia zrobić po swojemu.
Ciocia Fela z wielkim zapałem zabiera się za sporządzenie listy zakupów, robi zakupy, porządkuje dom, a potem piecze. W pieczeniu pomaga jej Albert, który podjada surowe ciasto ;)
Ciocia zaplanowała mnóstwo przepysznych tortów.
Będą i zabawy. I tym razem Albert ma swój pomysł na zabawy. Ciocia znów obstaje przy swoim.
Wszystko już przygotowane. W końcu nadchodzi wyczekiwany dzień.
Albert ubiera się odświętnie. Wkłada koszulę i krawat.
Przyjęcie czas zacząć.
Zjawiają się goście. Elegancko ubrane dzieci z początku czują się nieswojo.
Albert dostaje mnóstwo prezentów i jest z nich bardzo zadowolony.
Pora na słodkości.
Po posiłku przychodzi czas na gry i zabawy. Ciocia nad wszystkim czuwa.
Jedna z zabaw polega na łowieniu. Ciocia każdemu zahacza torebkę ze słodyczami.
Inna zabawa, to dorysowywanie prosiakowi ogona ;)
Po kilku małych i większych dziecięcych sprzeczkach przyjęcie dobiega końca i można powiedzieć, że Albert się cieszy, że goście już poszli i zapanowała cisza.
Ciocia sprząta.
Następnego dnia Albert urządza swoje własne przyjęcie urodzinowe.
Jak ono przebiega? Kogo zaprosił Albert? O tym trzeba przeczytać w książce.
Książka jest bardzo urocza. Opowieść wprawdzie krótka, ale warta przeczytania, choć raz.
Jedynie mogę mieć zastrzeżenie do ilustracji. Bohaterowie drugoplanowi (czyli sobotni goście), sprawiają wrażenie smutnych. To jednak moje osobiste odczucie.
Czytałam książkę synowi, i Jemu się podoba, a o to przecież chodzi. :)
Książka jest bardzo urocza. Opowieść wprawdzie krótka, ale warta przeczytania, choć raz.
Jedynie mogę mieć zastrzeżenie do ilustracji. Bohaterowie drugoplanowi (czyli sobotni goście), sprawiają wrażenie smutnych. To jednak moje osobiste odczucie.
Czytałam książkę synowi, i Jemu się podoba, a o to przecież chodzi. :)
Poznań 2016
wymiary: 17 x 23,5 cm
twarda oprawa
32 strony
twarda oprawa
32 strony
Mamy w sumie 4 książki o przygodach Alberta...Karol zna je juz na pamięć, a mimo to prosi często o ich czytanie. Lubimy baaaardzoooo
OdpowiedzUsuńAlbert jest dość fajny, choć mnie bardziej ,,Lato Stiny" podchodzi. ;)
Usuń(dla przypomnienia tu: http://inaisewa.blogspot.com/2016/08/lato-stiny-lena-anderson-zakamarki.html)
Bardzo fajna książeczka :) zapisuję na liście do naszej biblioteczki.
OdpowiedzUsuńWarto :-)
UsuńPodchwytuję jako pomysł na prezent, ciekawa propozycja. :)
OdpowiedzUsuńObdarowane dziecię będzie zadowolone :-)
UsuńNie znam ale dzięki Tobie zapisuję na nasza mega długą liste książek do zxamówienia.
OdpowiedzUsuńJa też mam taką listę ,,chcenia, kiedyś" :-D :-)
UsuńTo nasza pierwsza, ale mam nadzieję, ze nie ostatnia :-)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ta książeczka :)
OdpowiedzUsuńCałkiem fajna :)
UsuńMamy "Albercie nie bądź tchórzem". Mnie się podobało, ale dziewczynki jakoś nie przynoszą mi jej ponownie do poczytania. Chyba mają już za dużo książek :)
OdpowiedzUsuńFilip też sie nie upomina o lekturę tej książki. Np. ,,Lato Stiny" czytaliśmy kilkanaście razy, tak Alberta tylko dwa, w tym jeden, bo zaproponowałam.
UsuńNie oznacza to, że książka jest zła, czy nie ciekawa. Oznacza jedynie, że akurat nas nie porwała :-)
Śliczne ilustracje, bardzo lubię estetykę tego typu. No i jestem wielką miłośniczką książeczek :)
OdpowiedzUsuńMy też jesteśmy miłośnikami książek. Niestety rzadko o nich piszemy.
Usuń