Od kilku dni jesteśmy dumnymi posiadaczami ,,jadłodajni" dla ptaszków. Nasi ,,bracia mniejsi" (jak je określał św. Franciszek z Asyżu) mają u nas małą przystań, gdzie mogą się posilić i odpocząć.
Zapraszam na krótką notkę o tym, jak to wygląda u nas :)
Karmnik wykonał dla nas - dla Filipka - dziadek. Pierwotnie naszym zamysłem było, że Filip wykona go z Tatą, ale różne przeszkody (zdrowotne) stanęły na drodze do tego zadania.
Tak, pojawił się u nas karmnik. Poczytaliśmy w Internetach o tym, jak należy karmić ptaki, i to co było można, to zapewniliśmy naszym gościom od ręki, zaraz po zamontowaniu ,,stołówki" w naszym ogrodzie. Karmnik znajduje się tak, by można było go oglądać z okna i tym samym i fotografować ;)
Na początek ptaszkom przygotowaliśmy rozdrobnione chrupki kukurydziane (bez wielkiej nadziei, że posmakują, i że wiatr ich nie wywieje) oraz wyłuskane ziarenka słonecznika.
Filip z wielkim entuzjazmem przyjął fakt, że ptaki należy karmić regularnie. Pouczyliśmy Go także, czego nie wolno podawać ptakom (fachowe info TU). Przyjął to ze zrozumieniem, a także dorzucił kilka drobnych faktów poznanych na zajęciach w przedszkolu. :)
Oczywiście pierwsze karmienie, nie mogło obyć się bez udziału Synka. Filipek i Jego Tata poszli i wsypali przygotowane pokarmy.
Karmnik jest wysoko i Filip potrzebuje wsparcia, by się do niego dostać. Nie ma lepszego wsparcia niż Tato :)
Tak naprawdę nie mieliśmy pewności, czy ptaki odnajdą nasz karmnik ;). Nie mamy doświadczenia w tych sprawach. Nasi sąsiedzi od lat posiadają karmnik i zawsze mają gości.
Niepotrzebnie się martwiliśmy. Nazajutrz pojawiło się kilka pięknych sikorek.
Kolejnych dni ich przybywało więcej. Nie zapominają o nas i przyprowadzają kolejnych głodnych krewnych i przyjaciół ;)
I co im smakuje? Tylko ziarna. Te chrupki leżały nieruszone.
Wkrótce będziemy musieli zaopatrzyć się w większą ilość pokarmu i myślę, że należy postawić na ,,profesjonalny" pokarm, który nie jest zbyt kosztowny, a daje pewność, że pomagamy, a nie szkodzimy. Przecież o to właśnie chodzi :)
Teraz pozostaje nam jeszcze jedna kwestia... Dobra książka o ptakach, o których wciąż wiemy zbyt mało. Fakt, rozpoznajemy sikorki, wróble ;P, sroki, wrony, bociany..., ale to całkiem za mało. Chcemy więcej.
Może w komentarzach pod postem polecicie nam ciekawe książki o ptakach? Przydadzą nam się wskazówki :)
Czekam na ciekawa ksiazke o ptakach bardzo bym chciala by Lene interesowaly ptaki tak jak grzyby
OdpowiedzUsuńTeż czekam na dobrą i ciekawą ksiazke z ptakami :-)
UsuńFajowy macie karmnik,dla dziecka to duże przeżycie,zawieś jeszcze słoninkę
OdpowiedzUsuńZawieszę, o ile w naszych sklepach bedze niesola i ,,prawdziwa", a nie jakaś podróbka :-)
UsuńTacy goście zawsze mili widziani. Fajnie, że Synek ma takiego zdolnego Dziadka. My też mamy karmnik, ale sklepowy. Bardzo lubię coś robić w kuchni i zerkać za okno na sikoreczki :)
OdpowiedzUsuńDziadki są niezastapieni i zdolni bardzo. :-)
UsuńU nas też z kuchennego okna trwa obserwacja :-)
Przez 30 lat pracowałam w przedszkolu i wiem jak bardzo dzieci cieszyły się ,kiedy mogły zimą dokarmiać ptaki .To bardzo motywowało ich do pomocy ,ustalały dyżury przy karmieniu,omawialiśmy problem pomocy dla zwierząt(pieski,kotki,zwierzęta leśne).Myślę ,że w dorosłym życiu poszły tą drogą.
OdpowiedzUsuńDzieci, kiedy coś usłyszą w przedszkolu, to bardzo poważnie podchodzą do tematu. Wielokrotnie zauważyłam u różnych dzieci (syna, siostrzencow, dzieci przyjaciół), że jak dziecko czegoś dowie sie od pani w przedszkolu, to jest to ,,święte". Myślę, że Pani podopieczni dobrze przyswoili sobie nauki i poszli tą drogą, a teraz ze swoimi dziećmi dokarmiaja ptaki :-)
UsuńMy rowniez dokarmiamy ptaki.
OdpowiedzUsuńI słusznie :-)
Usuń